Przed przyjazdem na Majorkę nasłuchaliśmy się mnóstwo dobrych rzeczy o wyspie. Piękne plaże, mili ludzie, widoki. Zmieniający się krajobraz wygodny do zwiedzania zarówno pieszymi wycieczkami jak i autem po wyspie. Za to nie było dużo o jedzeniu. Jak wszędzie gdzie jest dużo hoteli z all inclusive i turystów z głębokimi kieszeniami. Jechaliśmy tu bez dogłębnego przygotowania i mapy atrakcji, jechaliśmy po prostu odpocząć. Okazało się jednak, że dojedzenia jest tu mnóstwo dobroci, wystarczy tylko dobrze się rozglądać!
Albo znać nas, bo wszystko co znaleźliśmy Wam tu polecimy! A zatem:
GDZIE ZJEŚĆ W PALMA DE MALLORCA?
Surry Hills
Zacznijmy od śniadań! Surry Hills reklamuje się jako australijski brunch house i rzeczywiście warto tu przyjść na ten pierwszy posiłek w ciągu dnia. W menu dania słodkie i słone – granola, french toast ale większość to różnego rodzaju tosty i kanapki. Polecamy wersję z guacamole i hummusem – w jednym kęsie smakuje to naprawdę konkretnie! Mają tu też przyzwoitą kawę i całkiem sporo miejsca, jeśli potrzebujecie gdzieś posiedzieć i popracować.
UCO Bakery, Fika Farina, Palma Bread
Majorka zdecydowanie zaskoczyła nas ponadprzeciętnym pieczywem. To ten segment gastronomii, który w Polsce mamy na naprawdę wysokim poziomie, a z kolei na południu nie robi się tak dużo chleba na zakwasie i nie piecze się tyle słodyczy. Znaleźliśmy trzy miejsca, do których koniecznie zajrzyjcie, spacerując po stolicy wyspy.
Fika i Palma Bread skupiają się na słodkich wypiekach i co ciekawe, lokalsi ponoć uwielbiając cynamonki a w wielu miejscach można znaleźć właśnie ten przysmak. Nie inaczej jest w naszych poleceniach, do wypróbowania w pierwszej kolejności. Oprócz nich cała masa bardziej i mniej słodkich wypieków z wariacjami z orzechami, pastami, kremami czekoladowymi. Bardzo popularne jest też ciasto półfrancuskie, czy to w croissantach czy innych zawijańcach.
Jeśli chodzi o UCO, to już bardziej piekarnia – lada wypchana pięknymi chlebami, kilka sztuk mniejszych wyrobów i kanapek. My polecamy wziąć do ręki te ostatnie, w szczególności w wersji z foccacią.
GDZIE ZJEŚĆ W PALMA DE MALLORCA?
La Rosa Vermuteria
La Rosa to jedno z miejsc powtarzających się w relacjach i poleceniach z Majorki. Bardzo popularny lokal, zapełniający się w kilka chwil w godzinach obiadowych i wieczornych. Mnóstwo różnych tapas, dosłownie, bo menu jest trochę przytłaczające. Do tego gruba księga wina i ponad dwadzieścia różnych wermutów do spróbowania.
Jedzenie nie jest w naszej topce rzeczy, które spróbowaliśmy na Majorce, ale jest smacznie, porcje są duże, a sama Rosa ma bardzo przyjemny klimat lokalnego baru. Chociaż lokalsów niewiele tu spotkalismy. Do jedzenia warto spróbować w punkt usmażonych krokiecików, czypimientos de padron. A naszym (moim i Anety) wewnętrznym sporem jest ensaladilla rusa – sałatka rosyjska. Aneta nie może na nią patrzyć, a ja, jako fan sałatki jarzynowej, ją po prostu uwielbiam. Jeśli chcecie zobaczyć jak Hiszpanie podchodzą do naszego świątecznego klasyka, polecamy sprawdzić! 🙂
Bar La Sang
Nowocześniejszym podejście do tapas, ale również do wina, jest Bar La Sang. Ogromna selekcja butelek wina naturalnego, niewielkie, ale całkowicie wystarczające menu talerzyków do dzielenia. W środku lokal ma atmosferę trochę barową, ale z półotwartą i hałaśliwą kuchnią. Za to ma całkowicie bajeczny przedsionek – trochę odsłonięty od ulicy, nadal na świeżym powietrzu a jednocześnie spokojniejszy niż wnętrze lokalu. Totalnie polecamy usiąść właśnie tutaj.
Do jedzenia polecamy tatar z chipsami ziemniaczanymi, sałatkę z fenkułem i pomarańczami albo genialnie proste i w tej prostocie absolutnie przepyszne tostadas z miejscową pikantną kiełbasą sobrasadą. Koniecznie popijając serwowane tu wina.
Mercat Negre (Mercat d'Olivar)
Poszukując świeżych owoców morza udaliśmy się na targ. Zresztą nie tylko my, bo Mercat d’Olivar był zapchany turystami, alejki pełne kolejek po tapasy i pinxtosy, pełne bary gdzie nie dało się nawet wcisnąć igły. Ze smutkiem zauważyliśmy, że większość tych barów podaje dokładnie takie same przekąski, które nierzadko wyglądały smętnie i zmęczone były wielogodzinnym czekaniem w zimnej ladzie wystawowej. Ale wiecie, są wakacje, jest efekt różowych okularów, jemy na targu, jest ekstra.
No właśnie nie, wystarczy przejść po przekątnej na drugi koniec targu, żeby znaleźć miejsce niewielkie ale absolutnie fantastyczne. Skusiły nas obierane ręcznie w ilościach hurtowych krewetki, podawane surowe, polane oliwą i ostrym pomidorowym sosem. A kiedy przeglądaliśmy stojące na ladzie menu i jeden z pracowników zaczepił nas słowami „menu jest nieaktualnie, codziennie mamy coś innego, siadajcie” – wiedzieliśmy że jesteśmy w dobrym miejscu.
Zapytani zostaliśmy tylko o preferencje i alergie, a potem o wino, jedzenie przychodziło samo! W zasadzie to podawano nam wszystko co akurat było, na małych talerzykach w formie takiego comfort food’owego menu degustacyjnego. Po krewetkach był gulasz rybno-grzybowy, mule, kilka rodzajów surowych ryb z dodatkami. Raz to był ocet balsamiczny i granat, raz ogórek, świeżo tarty chrzan i sok z oliwy i cytryny. A sztosem okazała się długo gotowana kałamarnica z sosem z miso i atramentem. Zdjęcie może być niewyględne, ale musicie nam wierzyć na słowo – jeśli macie wybrać jedno miejsce w Palmie, niech to będzie Mercat Negre!
CAV Vins
Okazuje się, że na Majorce uprawia się całkiem sporo winogron, a z nich powstaje kilka bardzo dobrych (i lokalnych!) win naturalnych. Fajnym w formie i wyborze etykiet okazał się bar CAV, założony przez właściciela jednej z winnic na Majorce. A dla tych co w wina nieszczególnie, to mają tu również do wyboru lokalne piwa i cydry. Żyć nie umierać!
Mistral Coffee, Nano Coffee Lab
Na koniec dwa miejsca na fajną kawkę, a jednocześnie dwa zupełnie inne podejścia do ziaren specialty. Nano to malutkie miejsce z barowymi stolikami, w którym dostaniecie sprowadzane z różnych palarni kawki. Są dripy, są szybkie przelewy ale i kawy z ekspresu.
Z kolei Mistral to prawdopodobnie największa i najbardziej znana palarnia na wyspie, a w centralnej części miasta mają swoją kawiarnię i sklep. Oprócz kawy (i oczywiście wypalanych ziaren) można tu zjeść naprawdę sporo! Jest menu śniadaniowe, jest też bardzo dużo smacznych słodyczków. No i oczywiście kawa też jest pyszna i warto zaopatrzyć się w paczkę do domu 🙂
GDZIE ZJEŚĆ W PORT DE SOLLER NA MAJORCE?
Oprócz Palmy, większość naszego wyjazdu spędziliśmy nad morzem, w malutkim ale urokliwym Port de Soller. Tutaj mamy jeszcze trzy super polecenia. Udało nam się też zwiedzić samochodem trochę wyspy, ale w kilku mniejszych miejscowościach nie znaleźliśmy nic aż tak smacznego, jak poniższe.
Neni
Restauracja Neni znajduje się w Hotelu Bikini Island, gdzie mieliśmy sposobność nocować. Jedzenie to miks kuchni hiszpańskiej, izraelskiej i arabskiej. Są więc pasty – hummus, guacamole, muhammara, jest dużo pieczonych warzyw, ale są też ryby i owoce morza. Zjedliśmy świetne ceviche z fenkułem i pieczonego bakłażana w sosie pomidorowym. W menu jest również set „degustacyjny” – to taki przekrój najważniejszych (zdaniem restauracji) dań w trochę mniejszych porcjach, płatny od osoby. Jeśli chcecie spróbować dużej ilości smakołyków – warto! Warto również zjeść lody sezamowe z chałwą, a ostatnim atutem Neni jest widok na zatokę w porcie. Polecamy :).
Patiki
Jednym z popularnych filozofii gotowanie na wyspie jest „farm to table”. Korzystanie z lokalnych składników, od miejscowych, czasem nawet jednym właścicielem i lokalu i takiego gospodarstwa jest jedna osoba albo rodzina. Właśnie z takim zamysłem działa Patiki – bardzo niepozorny lokal położony nad samą plażą w porcie.
Pieczone ziemniaki z fioletowym aioli i kawałkami upieczonego chleba. Bakłażan z labnehem i piklami, kanapka z sałatką z kurczaka i selerem i ziołowym dressingiem. Wszystkie wyglądały świetnie, smakowały wybornie, a w obecności szumiących fal wszystko smakuje chyba jeszcze lepiej!
Blai
Ostatnim miejscem z tego obszernego już tekstu jest Blai. Miejsce może wydawać się klasycznym turystycznym barem – położone w samym środku malowniczego nadmorskiego deptaku. Łatwo je ominąć spośród sąsiednich restauracji. Cechy wyróżniające? Wiecznie pełno i trudno o stolik, oraz, kolejny raz w tym tekście, wina naturalne. Coś jednak jest w tym rozpowszechniającym się trunku i bezpośrednim powiązaniom z dobrym jedzeniem.
Karta w Blai jest krótka i dzięki temu że jest tu przepysznie, to wracaliśmy tu kilkukrotnie i zjedliśmy dosłownie całą kartę. Fenomenalna tortilla z chutneyem pomidorowym, mozzarella z figami, znów bakłażan z labnehem, kanapka z pastrami i niesamowity flan. Miejsce za każdym razem sprawiało na nas niesamowite wrażenie, wywoływało zachwyty i na pewno byśmy tu wrócili jeśli tylko wrócimy jeszcze na Majorkę.
A patrząc na ilość dobrego jedzenia – jest spora szansa że jeszcze tu zawitamy!
PS: Na naszym instagramie @kulinarnie_n znajdziecie w wyróżnionych relacjach reportaż z Majorki który wizualnie uzupełni co napisaliśmy powyżej!
Jeśli szukasz innych pomysłów na city-break, takich jak Berlin, Madryt czy Barcelona, ZAJRZYJ TUTAJ!
Z kodem „ZJEDZ10” dostaniesz 10zł zniżki na zakupy w naszym sklepie!
Add comment